Höllental: Piekielna Dolina

19:23 Pepa 15 Comments

Upały ostatnimi czasy nie odpuszczały, w Wiedniu termometr pokazywał nawet 39'C w cieniu! Spacery po mieście gdy skwar lał się z nieba a ciepło buchało z nagrzanych chodników i ścian kamienic nie należały do przyjemnych, więc w weekend wybraliśmy się w pobliskie Alpy. Teoretycznie wbrew wszelkiej logice poszukaliśmy ochłody w... Piekielnej Dolinie!
We wpisie Przedsionek Alp wspominałam Wam o tym, że w wiedeńskich kranach leci krystalicznie czysta woda, która dostarczana jest akweduktem z górskich źródeł. Tu nikt nie kupuje w sklepie butelkowanej wody, a gdy zamówicie na mieście kawę, kelnerka uraczy Was dodatkowo szklanką kranówki. Trochę mi zajęło zanim się do tego przyzwyczaiłam, bo jak to? Z kranu? U mnie na Śląsku woda była zawsze podłej jakości i jeśli w ogóle się ją piło, to w ekstremalnych sytuacjach i tylko wcześniej przegotowaną. Do picia Wiener Wasser przekonałam się dopiero gdy pojechaliśmy w okolice Rax i zobaczyłam na własne oczy jak czysta jest ta woda. Gdy zastanawialiśmy się co tu robić w taki upał, żeby się nie wykończyć, przypomniałam sobie o dolinie, w której płynęła turkusowoniebieska rzeczka. Rzut okiem na mapę i ruszyliśmy w drogę.
Niedaleko austriackiej stolicy, w Północno-Wschodnich Alpach Wapiennych zwanych potocznie lokalnymi górami Wiednia (Wiener Hausberge) rozciąga się 16,5 kilometrowa Dolina Höllental (niem. Hölle- piekło, Tal- dolina), która oddziela masyw Scheeberg od Rax. To z tutejszych źródeł pozyskiwana jest woda, która dostarczana jest następnie do Wiednia 120 km akweduktem. Z okazji jego 125 rocznicy pomiędzy miejscowościami Hirschwang i Kaiserbrunn wytyczono szlak 1. Wiener Wasserleitungsweg, który obejmuje najatrakcyjniejsze odcinki trasy. Informacji na temat historii budowy rurociągu i zaopatrzenia Wiednia w wodę można zasięgnąć odwiedzając muzeum w Kaiserbrunn.
My jednak, zmęczeni trochę upałem i duchotą, która zwiastowała mającą nadejść niebawem burzę, wyjątkowo odpuściliśmy sobie piesze wędrówki i rozłożyliśmy kocyk nad wodą. Dnem doliny płynie rzeka Schwarza, która jest rajem dla amatorów dzikich spływów kajakowych i jak się później przekonaliśmy, także materacowych i dętkowych. Ogólnie rzecz ujmując, pływa się tu na wszystkim co nie przebije się od razu po zahaczeniu o pierwszy lepszy kamień.
Woda w rzece była tak zimna, że trudno było nam w niej wystać dłużej niż minutę, więc patrzyliśmy z podziwem na chłopaka, który przepłynął koło nas na dętce.
Bardzo przyjemnie odpoczywało się nad rzeką, jednak po dłuższej chwili ciekawość zwyciężyła i ruszyliśmy dalej, żeby coś więcej zobaczyć. Tradycyjnie, bez żadnego konkretnego planu, pojechaliśmy autem przed siebie i skręciliśmy tam gdzie nam się najbardziej podobało. Przemierzaliśmy krętą drogę aż dotarliśmy do jej końca, uroczej miejscowości Naßwald.
Uwielbiam takie małe, ukryte w górskich dolinach miasteczka, które nie są nastawione typowo na turystów jak nasze polskie Zakopane i sąsiadujące z nim wsie. W "wiedeńskich" Alpach próżno szukać płatnych parkingów, straganów z chińskimi pamiątkami i szpecących krajobraz reklam. Tu można naprawdę odpocząć, nacieszyć się zielenią i spokojem, a przy okazji poobserwować jak wygląda prawdziwe życie mieszkańców.
W Naßwald życie toczy się popołudniami w gospodzie Raxkönig, chyba jedynej w promieniu kilku kilometrów. Wewnątrz lokalu siedzą stali bywalcy, ubrani w tradycyjne ludowe stroje zwane trachtami. My lokujemy się w ogródku i próbujemy lokalnych specjałów. M. zamawia talerz sznycli z sałatką ziemniaczaną, a ja decyduję się na Naßwalder Rahmsuppe. Trudno mi porównać jej smak do czegokolwiek wcześniej znanego. To kremowa zupa z ziemniakami, szczypiorkiem i szczyptą kminku. Jest przepyszna! Niedługo będę próbowała przyrządzić taką w domu i jeśli mi wyjdzie, na pewno podzielę się z Wami przepisem.
Jest tak ładnie, że szkoda wyjeżdżać. Wracamy do Wiednia dopiero późnym wieczorem. Tradycyjnie po takiej wycieczce pozostaje mi pewien niedosyt. Chciałabym zostać w górach na dłużej i odkryć jeszcze więcej takich miejsc. Fajnie by było spędzić w Alpach cały weekend i mam nadzieję, że będzie jeszcze kiedyś okazja.

Zobacz także:

15 komentarzy:

  1. prześlicznie :) sama natura

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię takie widoki :) ładne zdjęcia i fajna pamiątka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudownie :) zaraz siÄ™ spakujÄ™ i tam pojadÄ™ ;) haha ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie :) aż mam ochotę na wycieczkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszcze widoków :) marzę o takiej wycieczce, o wodzie ze źródła i normalnym, nie skażonym reklamami krajobrazie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj z tymi reklamami mogliby w Polsce cos zrobić bo nie da się w takim śmietniku żyć. Już się boję co to będzie jak będą wybory :/

      Usuń
  6. Piekne widiki. A kaoiel w rzece zawsze dawala mi najwiecej frajdy albo basen przeplywowy właśnie też z woda z rzeki. Coś pieknego. Czysta i owszem dużo zimniejsza woda niż w innych zbiornikach wodnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też najbardziej lubię kąpać się w rzece ale właśnie takiej górskiej. Dunaj już niestety mętny no ale ludzie pływają.

      Usuń
  7. cudowne miejsce! koniecznie muszę odwiedzić je w przyszłym roku! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Piekielnie piękna ta Piekielna Dolina :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak często i tak pięknie piszesz o przedsionku Alp, że w końcu zapragnęłam się tam wybrać. Jeszcze się nie zapuszczałam w tamtą stronę, ale po Twoich wpisach widzę, że cholernie warto! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne zdjęcia! Jakim aparatem robisz zdjęcia? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Byłam już dwukrotnie w Wiedniu i nie udało mi się dotrzeć na Belweder. Kiedyś późnym wieczorem krążyliśmy z mapą w ręce i za nic nie udało nam się odnaleźć, pomimo że z innymi miejscami nie mieliśmy kłopotów.
    Liczę że za tydzień zmienią się moje plany urlopowe i zamiast do Czech pojedziemy znów do Wiednia, może wtedy uda mi się nadrobić zaległości, choć pogoda nie zachęca.
    Nie zachęca też znów wizja szukania parkingów, kolejny wypad i kolejny mandat, to marna pamiątka.

    OdpowiedzUsuń