Są kosmetyki, których nie zamieniłabym na żadne inne. Są też takie, które chętnie zmieniam i próbuję różnych nowości. W tym wpisie chciałabym Wam przedstawić dziewięć produktów, których aktualnie używam co wieczór.
Kosmetyki Ziaji wszyscy naokoło wychwalają. Że dobre, że polskie, że mogą konkurować z produktami z najwyższej półki. Ja nigdy nie podzielałam tego entuzjazmu. Miałam balsam brązujący, który się rolował i śmierdział. Reduktor cellulitu, który podstępnie wysuszył mi skórę jeszcze pogłębiając problem. Masło do ciała Solanka Sopocka, które okazało się wodnistym balsamem o niebieskawym kolorze i mocno chemicznym zapachu. Balsam kakaowy i oliwkowy - okropne tłuściochy, które w ogóle nie nawilżały, a ciało nieprzyjemnie się lepiło. Będąc nastolatką próbowałam też kremów z serii Sopot, oliwkowej i jeszcze jakiegoś do cery mieszanej. Wszystkie były tłuste, skóra się pod nimi dusiła, zapychała i na drugi dzień budziłam się z wysypem niedoskonałości. Nie przypominam sobie, żebym polubiła jakiś kosmetyk Ziaji. Dlaczego więc skusiłam się na peeling do twarzy? Oczywiście, przez same pozytywne opinie w Internetach.

I trochę przez sklep firmowy, który otworzyli w moim mieście. Wszystko tak ładnie poukładane na półkach, posortowane kolorystycznie i pełno nowości, które aż wołały "kup mnie!". A to był w dodatku nie byle jaki peeling tylko peeling Pro! Pani wyciągnęła mi go ze szklanej gablotki zamykanej na kluczyk. Takie rzeczy! Emocje, jakbym kupowała co najmniej towar spod lady albo perfumy kosztujące majątek :D. A ile tak naprawdę warty jest peeling mocny z mikrogranulkami Ziaji?