Chorwacja w ciemno: relacja z podróży!

19:53 Pepa 40 Comments

Chorwacja - ulubiony kierunek wakacyjny setek tysięcy Polaków i alternatywa dla spędzenia długo wyczekiwanego urlopu nad polskim morzem. Kto z Was tam był? A może raczej: kto nie był? Wśród powodów, dla których nasi rodacy decydują się na wyjazd do Chorwacji najczęściej wymieniane są: gwarancja dobrej pogody, podobny język, możliwość dojazdu samochodem, ciepłe i czyste morze, bliskość gór, malownicze krajobrazy, egzotyczna roślinność i średniowieczne miasteczka z wąskimi uliczkami, które mają prawdziwie południowy klimat. A wszystko to w cenach zbliżonych do nadbałtyckich kurortów. Nic więc dziwnego, że zamiast siedzieć pod parasolem pochłaniając kolejnego gofra z bitą śmietaną i patrzeć z nadzieją w niebo, modląc się w duchu żeby wreszcie przestało padać i spomiędzy ciężkich chmur przebiło się chociaż na chwilę słońce, coraz więcej ludzi wybiera Adriatyk. Mimo tych wszystkich oczywistych plusów przemawiających na korzyść Chorwacji muszę przyznać, że jakoś szczególnie nigdy mnie tam nie ciągnęło. Chyba dlatego, że lubię wszystko robić po swojemu i często na przekór. Skoro jeździ tam ciocia Krysia, moi rodzice, sąsiad z góry, pani z Biedronki a na Facebooku połowa znajomych w okresie wakacyjnym dodaje zdjęcia przedstawiające ich samych stojących na brzegu w pozycji hejnalisty z butelką lokalnego piwa Karlovačko w charakterze trąbki, to ja pojadę wszędzie byle tylko nie tam. Już taki ze mnie uparciuch i nic na to nie poradzę. W takim razie jak to się stało, że spędziłam ubiegłoroczne wakacje w Tučepi na najpopularniejszej i najbardziej zatłoczonej Riwierze Makarskiej?
Makarska, Chorwacja
Od blisko dwóch miesięcy znajomi namawiali nas, żebyśmy pojechali całą paczką do Pobierowa. W przeddzień wyjazdu okazało się jednak, że mamy problem i nasze auto trafiło do naprawy. Powiedzieliśmy, żeby ruszali bez nas a my najwyżej dojedziemy. Niestety, okazało się, że to poważniejsza usterka i z jednego dnia zrobiły się dwa. A później trzy i cztery. Gdy wreszcie udało nam się przywrócić samochód do użytku okazało się, że pogoda nad morzem jest fatalna i kolejne dni zapowiadają się jeszcze gorzej. Długo głowiliśmy się co tu robić, bo impreza imprezą ale szkoda jechać taki kawał żeby siedzieć w kwaterze. Równie dobrze można spędzać tak czas nie ruszając się z miejsca zamieszkania, a nie o to do końca nam chodziło. Późnym popołudniem zdecydowaliśmy ostatecznie, że raz się żyje i jedziemy w nieznane. Może Chorwacja, może Włochy, albo jeszcze gdzie indziej. Plan był taki, że gdy będziemy w Graz (Austria) to skręcimy tam gdzie nam się będzie podobało. I tak ruszyliśmy przed siebie.
Nawigację kupiliśmy na szybko jeszcze tego samego dnia i "wstępnie" ustawiliśmy cel na Makarską, bo kiedyś oglądaliśmy stamtąd zdjęcia i spodobały nam się góry stromo opadające do morza.
Teraz będzie już relacja z podróży. Postarałam się tu opisać jak wyglądało to z mojego punktu widzenia i przy okazji wtrącić trochę praktycznych informacji, które mogą się przydać wszystkim tym, którzy się do Chorwacji wybierają lub dopiero rozważają ten pomysł.

Tu jeszcze zdjęcie z tankowania na polskim BP. Bak do pełna i w drogę!
Jako że wyruszaliśmy z Gliwic, zanim dobrze się rozpędziliśmy, zdążyliśmy przekroczyć polsko-czeską granicę. Po przejechaniu kilku kilometrów zatrzymaliśmy się na pierwszej stacji Shella, żeby kupić miesięczną winietę.
Jeśli jedziecie autostradą A1 i przekraczacie granicę w Gorzyczkach/ Bohuminie, nie ma sensu wcześniej zjeżdżać i błądzić w poszukiwaniu winietki. Kupicie ją na pierwszej stacji Shell w Czechach i to w lepszej cenie niż w PZMOT!
Ceny winiet do 3,5 t w 2015 roku (Czechy):
10 dni, D, 310 CZK (ok. 47 zł*)
1 miesiąc, M, 440 CZK (ok. 66 zł)
1 rok, R, 1500 CZK ważna od 1 grudnia 2014 do 31 stycznia 2016 (ok. 225 zł)
*przy kursie 1 CZK = 0,15 zł
Gdy minęliśmy Ostravę, słońce zdążyło zajść za horyzontem. Pierwszy raz jechałam tą drogą i byłam bardzo ciekawa, co zobaczę dalej. Niestety, praktycznie do samego Ołomuńca nie było na czym oka zawiesić. Na drodze egipskie ciemności, żadnych latarni, świateł miast, dosłownie niczego. Za Ołomuńcem czekały nas niespodzianki w postaci zwężek a miejscami nawet zwiniętego asfaltu. Na szczęście jechaliśmy nocą i w środku tygodnia, więc obyło się bez większych korków.
Gdy minęliśmy Prostejov i Brno, wreszcie zaczynało robić się ciekawiej. W pewnym momencie droga prowadziła przez środek jeziora, więc po obu stronach rozciągała się woda. Nocą nie było niestety widać znajdującego się na niewielkiej wyspie kościółka, ale gdy będziecie jechać wcześniejszą porą, warto zwrócić uwagę na to miejsce, bo moim zdaniem robi wrażenie! Jak się później dowiedziałam, obszar ten nazywany jest potocznie Morawskim Morzem i wchodzi w skład Obszaru Chronionego Krajobrazu Pálava. Obiecałam sobie, że kiedyś w drodze do Wiednia się tam zatrzymam i zbadam trochę okolicę.
Moja rada: nie próbujcie przekraczać w tym miejscu prędkości, bo kursują od granicy nieoznakowane patrole czeskiej Policji (z tego co pamiętam m.in. czarny VW Passat) i robią łapanki!
Źródło: pribehy.czechtourism.com
Wiedeń! Jadąc do Chorwacji w sierpniu zeszłego roku wiedziałam już, że za nieco ponad miesiąc przyjdzie mi się pakować i przeprowadzać do austriackiej stolicy (zobacz: Październik w zdjęciach: przeprowadzka do Wiednia). Nie mogłam się doczekać kiedy będziemy mijali to miasto, bo... nigdy wcześniej tam nie byłam i liczyłam, że to co uda mi się zobaczyć nocą z okna samochodu da mi jakieś wyobrażenie tego, czego w niedalekiej przyszłości mogę się spodziewać. Póki co musiałam jednak przerwać te rozmyślania i zająć się bardziej przyziemną rzeczą, jaką było szukanie winietki na Austrię, bo wjechaliśmy już do przygranicznego Mikulova. Jeszcze większe wrażenie niż wznoszący się na wzgórzu zamek zrobiła na nas ogromna ilość kasyn i klubów oświetlonych różowymi neonami, dlatego od tamtej pory nazywamy to miejsce Kac Vegas. W samym Mikulovie i po czeskiej stronie granicy lepiej jednak winietki nie kupować, bo strasznie naciągają i można sporo przepłacić (najgorzej jest w białej budce przy samej granicy). Wyjątkiem jest stacja Agip, w której jeżdżąc z Wiednia do Polski kupowaliśmy zawsze winietę na Czechy i jest to miejsce przez nas sprawdzone. Nie wiem jednak, jak wygląda tam sprawa w przypadku winiety na Austrię. My przekroczyliśmy granicę, minęliśmy sklep wolnocłowy Travel Free Shop i stanęliśmy na pierwszym dużym parkingu już po austriackiej stronie, przy stacji benzynowej. Tam ceny są w porządku, ale potrącają 1 euro w przypadku płatności kartą.
Zastanawialiśmy się, którą winietę wybrać i ostatecznie zdecydowaliśmy się na 10 dniową za 8,70 euro. W Chorwacji byliśmy 14 dni, więc wracając z powrotem musieliśmy znowu ją kupić. Za obydwie zapłaciliśmy łącznie 17,4 euro (ok. 72 zł), czyli niecałe 8 euro (ok. 32 zł) mniej niż nabywając winietę na 2 miesiące. Dla niektórych to mało, dla innych dużo. Wybierając wersję dwumiesięczną nie musimy się z powrotem już o nic martwić, a z drugiej strony trochę złotych w tą, trochę w tą... i uzbiera się niezła sumka, którą możemy przeznaczyć na coś fajniejszego.
Ceny winiet do 3,5 t w 2015 roku (Austria):
10 dni, 8,70 euro (ok. 36 zł*)
2 miesiące, 25,30 euro (ok. 104 zł)
1 rok, 84,40 euro ważna od 1 grudnia 2014 do 31 stycznia 2016 (ok. 346 zł)
*przy kursie 1 euro = 4,10 zł
Mikulov
Źródło: www.czechtourism.com
Wydawać by się mogło, że Austria to prawie jak Niemcy, więc drogi będą od razu lepsze. Nic bardziej mylnego! Praktycznie do samego Wiednia czołgaliśmy się przez Poysdorfy, Erdbergi i inne małe miasteczka, w których ograniczenie prędkości nierzadko spadało do 30 km/h. Po co budować autostradę, skoro można nakazać kierowcom jadę w tempie rowerzysty, żeby samochody nie robiły hałasu? Radzę Wam nie planować jazdy tym odcinkiem w godzinach szczytu, bo można spędzić w korku pół dnia. Autostrada zaczyna się dopiero przed Wiedniem i nie zdziwicie się, gdy po godzinie 22 wyświetli się wszędzie ograniczenie do 80 km/h. Taka miejska cisza nocna, żeby nie przeszkadzać mieszkańcom i nie zaniżać im "jakości życia". Już tacy są Austriacy. Można się z tego śmiać i kręcić ze zdumieniem głową, albo przyznać im rację. Ocenę zostawiam Wam.
Jeszcze rok temu na rondzie w centrum miasteczka Poysdorf stała rzeźba papieża Jana Pawła II, którego zastąpiono niedawno... Conchitą Wurst! Najwyraźniej nie wszystkim się ten pomysł spodobał, bo gdy ostatnio wracałam z Wiednia, dookoła tego wątpliwej urody dzieła zamocowano metalową siatkę, która najwyraźniej ma za zadanie powstrzymywać wandali.
Wiedeń
Źródło: panoramio.com

Jak już wcześniej wspomniałam, nie mogłam się doczekać Wiednia i gdy wreszcie udało nam się tam dotrzeć, wyglądałam podekscytowana przez okno samochodu, starając się jak najwięcej zobaczyć i zapamiętać. Najpierw było sporo wiatraków, później przez moment widać było Dunaj i nową część miasta, UNO City. Z tej perspektywy stolica Austrii zrobiła na nas wrażenie ogromnego, nowoczesnego i... nieco nieprzyjaznego miejsca. W czarnych wodach Dunaju odbijały się światła miasta, a na szczycie wieżowców migały czerwone lampki ostrzegające samoloty przed potencjalną przeszkodą. Niestety, później zaczęły się rozjazdy i tunele, więc więcej nie udało nam się zobaczyć. Wyjechaliśmy z Wiednia i nareszcie mogliśmy trochę przyspieszyć. Teoretycznie, bo już wkrótce dopadła nas prawdziwa ulewa. Jechaliśmy godzinę przed siebie praktycznie nic nie widząc, aż w końcu miarowy ruch wycieraczek zaczął nas usypiać. Deszcz ani przez chwilę nie ustawał i odnieśliśmy wrażenie, że nawałnica przemieszcza się razem z nami.
Na parkingu przy autostradzie, gdzieś między Wiedniem a Graz.
Była druga w nocy gdy zdecydowaliśmy się zjechać na pierwszą lepszą stację i chwilę się przespać w nadziei, że gdy wstaniemy będzie trochę lepiej. Zaparkowaliśmy, wyłączyliśmy silnik, ustawiliśmy budzik w telefonie, żeby zadzwonił za 3 godziny i staraliśmy się trochę zdrzemnąć na odchylonych do tyłu fotelach, wsłuchując się w dźwięk kropli deszczu uderzających o dach samochodu.

W następnej części opiszę Wam moje wrażenia z podróży przez południową Austrię, Słowenię i Chorwację. Pojawią się także informacje praktyczne m.in. jak ominąć płatny odcinek autostrady w Słowenii, ile kosztuje przejazd przez Chorwację oraz jak znaleźć nocleg w środku sezonu za rozsądną cenę. Nie zabraknie także zdjęć!

CZĘŚĆ II

40 komentarzy:

  1. Jej, jakie widoki! Nawet nie wiesz jak zazdroszczę :)

    Zapraszam do mnie :)
    http://eye-shadoow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co zazdrościć! Lepiej też jechać! :D

      Usuń
  2. Oooo, jestem jak najbardziej za takimi notkami! Uwielbiam takie relacje. No i dodatkowy walor, uwielbiam Chorwację! Byłam wielokrotnie i gdyby nie fakt, że już widziałam chyba wszystko, pojechałabym jeszcze raz :)
    Nawet nie wiedziałam, że Wiedeń jest tak piękny nocą :)
    http://dziennik-miedzymiastowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie Ci się najbardziej podobało?? Bo ja byłam tylko na Riwierze Makarskiej i raz popłynęliśmy promem na Sumartin. Tak nam się spodobał wyspiarski klimat, że teraz zastanawiamy się nad Brać albo Hvar, a może jeszcze jakaś inna wyspa...

      Usuń
  3. Ciekawa podróż. Czekam na ciąg dalszy.
    Zdjęcia naprawdę miło się ogląda. :)
    Pozdrawiam!

    detailsrevolution.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie na pewno, właśnie przeglądam zdjęcia i żałuję, że mam tylko takie marnej jakości i robione telefonem, no ale może coś się z tego wybierze :)

      Usuń
  4. ojej zazdroszcze mi sie marzy Chorwacja ale dzieciaki jeszcze za małe:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam czytać Twoje relacje z podróży :) Cudowne widok! )

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejnà część!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedeń nocą śliczny , podziwiam spontaniczność w tej podróży i oczywiście ciekawy opis, czekam na dalszą część

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie spontaniczne podróże zawsze są najlepsze, wielokrotnie przekonałam się o tym, że nie warto planować :)

      Usuń
  8. Ależ Tu masz dar opowiadania! Czytałam z ogromna przyjemnoscia! I czekam na kolejny odcinek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? :D Nie wiesz jak miło mi to czytać! Następny odcinek będzie ciekawszy, bo i krajobrazy bardziej egzotyczne :)

      Usuń
    2. Czekam i z pewnoscia nie odpuszczę:)

      Usuń
  9. Chętnie bym się tam wybrała :) fajny i ciekawy post :)

    OdpowiedzUsuń
  10. w ciemno nigdy nigdzie nie jechałam, zawsze sobie coś znajdujemy wcześniej w internecie i rezerwujemy, nawet jeśli jest to wyjazd na spontanie. ;) a przez Czechy i Austrię w sumie nigdy do Chorwacji nie jechałam, zawsze przez Słowację i Węgry. i pewnie taką drogą też pojedziemy za dwa tygodnie, bo weekend majowy właśnie w Chorwacji spędzamy. :)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od tego, z którego miejsca Polski się rusza. Z Gliwic raczej większość jedzie przez Czechy i Austrię, bo drogę mamy w tę stronę lepszą.
      Co do wyjazdów w ciemno, to ja kiedyś też wolałam mieć coś zarezerwowane, ale później stopniowo przekonywałam się do większych spontanów. Stwierdziłam, że szukając na miejscu zawsze wychodziło taniej i lepiej niż rezerwując przez Internet, bo zdjęcia kłamią a tak widzi się jak jest i zawsze można coś więcej utargować :). W sumie to ja nawet do Wiednia przeprowadziłam się praktycznie w ciemno, bo nie mieliśmy mieszkania tylko przygarnęli nas ludzie z firmy do tego, które oni wynajmowali i dorzuciliśmy się do czynszu, a później dopiero znaleźliśmy coś swojego :D. Po takich przeżyciach gdy jechałam z wszystkimi rzeczami za granicę, nie wiedząc do końca gdzie będę mieszkać, jakoś wakacje mi już nie straszne. Wsiadam i jadę :)

      Usuń
  11. Widoki cudowne kochana :) Aż zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na kolejną część :) uwielbiam takie wpisy! <3 A w Chorwacji jeszcze nigdy nie byłam...

    OdpowiedzUsuń
  13. Łał ale piękne widoki :) Zazdroszczę !

    OdpowiedzUsuń
  14. My w tym roku planujemy jechać samochodem na Węgry, więc znacznie bliżej, ale temat winiet jest teraz dla mnie bardzo na czasie. Choć my akurat będziemy jechać raczej przez Słowację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie! A gdzie jedziecie? Nad Balaton czy gdzieś indziej? Ja w sumie mam teraz bardzo blisko na Węgry i musiałabym rozeznać czy tam koło mnie nie ma czegoś fajnego :D. Chociaż najbardziej marzy mi się Budapeszt.

      Usuń
  15. Przepięknie, ale chcielibyśmy się tam znaleźć..

    OdpowiedzUsuń
  16. Marzy mi się Chorwacja, ale nigdy tam nie dotarłam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super sprawa, jeszcze nie byłam w Chorwacji więc kto wie, może w tym roku :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Jadę do Chorwacji 5 września na 10 dni, więc z chęcią będą śledzić Twoje posty :) Jest przepiękna, już nie mogę się doczekać aż tam będę!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super!! A w jakie rejony jedziesz?? Ja niestety w tym roku wakacji nie będę miała, więc pozostaje mi wspominać :D

      Usuń
    2. Kochana, ja jadę z biurem podróży 5 września. Postanowiliśmy sobie z chłopakiem zrobić takie małe wakacje we wrześniu, kiedy nie będzie już tylu turystów :)
      Tutaj cały plan http://www.rainbowtours.pl/dalmatynska-eskapada-dla-wygodnych/zakwaterowanie-cty?liczbaDoroslych=2&liczbaDzieci=0&liczbaPokoi=1&czyCenaZaWszystkich=#2015-04-25

      Usuń
  19. a ja czytam i czytam, a tu taki numer :D czekam na kolejną częsc :D mam nadzieję, że zdjęcia z samych wakacji też będą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że tak :D. Przekopuję właśnie dysk i wybieram fotki :)

      Usuń
    2. widzę, że kolejna (nie ostatnia) już jest, lecę czytać :D i oglądać!

      Usuń
  20. Świetna relacja i czekam na więcej! :) Super pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękne zdjęcia, tak bardzo żałuję że nie mam jak wyjechać za granicę by zobaczyć więcej świata :<

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowne miejsce, cudowne widoki.. Zazdroszczę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja cię.. jak tam jest cudownie.. no może sporo się jedzie ale warto jechać..
    chyba tam chciałabym jechać na miesiąc miodowy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj chciałabym się wybrać do Chorwacji :)

    OdpowiedzUsuń
  25. W Austrii należy uważać tez na akty wandalizmu skierowane w stronę "lepszych" samochodów z Polski. Przy czym "lepszy" w rozumieniu lokalnych frustratów to już np. nowe wersje Octavii czy Superb nie mówiąc już o tym jak ktoś z PŁ odważy się przyjechać do Austrii na audikiem. Zrobiłem sobie 8 lat przerwy w odwiedzaniu tego kraju ale niestety w 2016 moje auto znowu zostało uszkodzone podczas parkowania na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkałam przez rok w Wiedniu i zaczęło się od karteczek. Później miałam porysowany bok auta, maskę, a na końcu przebite opony z boku tak, że nie dało się ich już załatać. Podobnie moi znajomi. Bardzo niemiło się poczułam... I szczerze mówiąc mimo, że Wiedeń piękny, to odetchnęłam z ulgą gdy wróciłam już do Polski.

      Usuń