Gotuj z Pepą: Sałatka grecka

20:09 Pepa 25 Comments

Niedługo miną trzy lata odkąd wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Z perspektywy czasu widzę, że była to dobra decyzja, bo dzięki temu bardziej się usamodzielniłam i uwierzyłam, że nie ma rzeczy z którą nie mogłabym sobie poradzić. Początki bywały jednak trudne między innymi dlatego, że w ogóle nie umiałam gotować! W moim domu rzadko się coś przyrządzało, najczęściej były to dania gotowe i nie miałam zbyt wielu okazji ku temu, żeby podpatrzyć jak powstają poszczególne posiłki. Szczerze mówiąc nigdy mnie to nie interesowało. Do czasu... aż się wyprowadziłam i musiałam wrzucić coś do garnka, bo ileż można żyć na fast foodach? Co gorsza, najpierw trzeba było to "coś" wymyślić, przejść się do sklepu i kupić co trzeba (bywało, że wracałam się trzy razy, bo wiecznie o czymś zapominałam) i przeczytać w Internecie krok po kroku jak to zrobić. Z początku lekko nie było, nie wiedziałam od czego zacząć, wszystko leciało mi z rąk, pryskało naokoło tłuszczem i wydawało się, że jestem w stanie przypalić nawet wodę na herbatę. Czasami ręce mi opadały a kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu, ale za każdym razem szło mi lepiej aż w końcu zdałam sobie sprawę, że gotowanie sprawia mi przyjemność! Wiem jednak, że temat potrafi człowieka przerosnąć, dlatego z myślą o młodych dziewczynach, które niedawno się usamodzielniły lub dopiero mają ten krok w planach, przygotowałam nową serię wpisów Gotuj z Pepą.
Gotuj z Pepą to nie żadna Magda Gessler ani Gordon Ramsay, tylko bardzo proste przepisy na dania wykonane z łatwo dostępnych i niedrogich składników. W sam raz dla tych, które zaczynają dopiero przygodę z gotowaniem lub szukają prostego pomysłu na obiad, deser czy przekąskę. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam bardzo łatwą i szybką w przygotowaniu sałatkę grecką, która sprawdzi się jako dodatek do grillowanych potraw i nie tylko. Składniki bez problemu kupicie w Biedronce.

Składniki
mieszanka sałat z rukolą
paczka pomidorów koktajlowych (lub 3 duże pomidory)
czarne oliwki bez pestek
ser sałatkowo- kanapkowy Tolonis półtłusty (lub prawdziwy ser feta)
sos grecki do sałatek Knorr lub Culineo
oliwa z oliwek
sok z cytryny
oregano

Przepis, który Wam pokazuję to podstawowy wariant greckiej sałatki, który mnie osobiście najlepiej smakuje. Recepturę można modyfikować i wzbogacać dodając swoje ulubione składniki np. czerwoną cebulę, paprykę, kukurydzę, ogórek zielony. Jeśli nie przepadacie za serem feta, można zastąpić go z powodzeniem Mozarellą w kulkach, która jest delikatniejsza w smaku.
Przygotowanie
1) Do szklanki wlej trzy duże łyżki wody, dwie łyżki oliwy z oliwek i łyżkę zalewy z czarnych oliwek. Wsyp sos grecki do sałatek Knorr (lub Culineo), dokładnie wymieszaj i odstaw na jakiś czas, żeby składniki mogły się z sobą "przegryźć".
2) Mieszankę sałat z rukolą opłucz, osusz i wsyp do naczynia.
3) Dodaj pomidorki koktajlowe pokrojone w ćwiartki lub skrój trzy duże pomidory.
4) Czarne oliwki (10-15 sztuk) pokrój tak, żeby wyszły z nich kółeczka.
5) Ser sałatkowo-kanapkowy pokrój w kostkę i wsyp do półmiska.
6) Odstaw sałatkę na jakieś 15-20 minut.
7) Dopiero przed podaniem na stół wlej przygotowany wcześniej sos. Wedle uznania dopraw dodatkowo oregano i wciśnij trochę soku z cytryny. Całość delikatnie wymieszaj starając się nie rozgnieść kostek fety.
8)Tadam tadammm.... Gotowe!
Smacznego!

25 komentarze:

Balea, Owocowy krem do rąk Fruity Harmony

19:22 Pepa 17 Comments

Owocowy krem do rąk Balea Fruity Harmony jest dostępny w drogeriach DM od niedawna, przez co nie ma jeszcze zbyt wielu recenzji. Bardzo lubię wszelkie nowości i gdy zobaczyłam to wakacyjne opakowanie na półce, nie mogłam się oprzeć żeby go nie kupić! Jesteście ciekawe jak się sprawdził?

Opis producenta
Krem do rąk zawierający oliwę z oliwek i Panthenol intensywnie nawilża, regeneruje i wygładza skórę. Łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania. W praktycznej tubie. Pozostawia przyjemny owocowy zapach. Neutralne pH, produkt przebadany dermatologicznie.

Cena
1.15 euro/ 100 ml (wiedeński DM)

Skład
Z dobroczynnych składników w kremie znajdziemy oliwę z oliwek, panthenol, alantoinę i witaminę E. Mamy tu jeszcze trochę emolientów, glicerynę i inne humektanty. Kosmetyk nie zawiera parafiny ani silikonów.

Moja opinia
Opakowanie kremu ma bardzo przyjemną dla oka szatę graficzną, która zdradza nam trochę co wznajduje się wewnątrz tubki. Zapach jest typowo owocowy, kojarzy się z latem i wakacjami. Oprócz mleka kokosowego i pitaji można w nim wyczuć lekko kwaskowe, egzotyczne nuty.
Konsystencja jest idealna. Krem łatwo się rozprowadza i pozostawia przez moment na skórze cieniutką, oleistą warstewkę, która szybko się wchłania pozostawiając skórę przyjemnie miękką, gładką i wypielęgnowaną.

Zalety Wady
Rewelacyjne działanie! Krem intensywnie nawilża pozostawiając skórę dłoni miękką, gładką i wypielęgnowaną. Sprosta wymaganiom nawet bardzo suchej skóry. Kiepska dostępność w Polsce.
Odpowiednia konsystencja i szybka wchłanialność.
Przyjemny, wakacyjny zapach egzotycznych owoców.
Wygodne i poręczne opakowanie z miłą dla oka szatą graficzną.
Nie zawiera parafiny i silikonów.
Przystępna cena.

Ocena
Balea Fruity Harmony to stosunkowo niedrogi krem do rąk o bardzo dobrym działaniu, który z czystym sumieniem mogę polecić posiadaczkom nawet bardzo wymagającej, suchej skóry. W dodatku ma piękny, owocowy zapach, który miło kojarzy się z wakacjami i letnią beztroską. Jedynym minusem jest kiepska dostępność tego kosmetyku w Polsce, ale jeśli będziecie w Niemczech. Austrii, Czechach, Chorwacji lub innym kraju, w którym jest sieć drogerii DM, warto się mu przyjrzeć!
4/5
Bardzo dobry!

Zobacz także:
Recenzje kosmetyków Balea
Nowości w drogerii DM   

17 komentarze:

Jak ładnie i szybko się opalić?

19:35 Pepa 24 Comments

Sezon wakacyjnych wyjazdów właśnie się rozpoczął. Wiele z nas marzy o tym, żeby po powrocie z urlopu cieszyć się ładnie opalonym ciałem. Aby uzyskać trwałą, zdrową opaleniznę, która poprawi nam samopoczucie i sprawi, że będziemy czuć się atrakcyjniej, warto wypróbować kilku sprawdzonych metod. Zapraszam na kolejny wpis z cyklu Kącik porad Pepy!
Źródło: pinterest.com
1. Przygotuj skórę przed opalaniem.
Przed wyjazdem na urlop zadbaj o to, żeby wykonać peeling całego ciała. Dzięki temu pozbędziesz się martwych komórek naskórka i równomiernie się opalisz, a przy okazji poprawisz mikrokrążenie. Zamiast stosować do tego celu drogeryjnych kosmetyków pełnych sztucznych barwników, konserwantów i innej chemii polecam masaż szorstką rękawicą lub peeling domowej roboty np. kawowy, solny lub cukrowy. Przygotowanie takiego peelingu jest bardzo łatwe i zajmuje dosłownie chwilę (DIY: Peelig cukrowy do ciała), a wiemy co się w nim znajduje. Będąc nad morzem warto skorzystać z dobrodziejstw jakie oferuje nam natura i zrobić sobie małe SPA siadając na brzegu i masując skórę piaskiem. Jeśli spędzacie wakacje na kamienistych plażach, po wyjściu z morza nie wskakujcie od razu pod prysznic tylko połóżcie się na słońcu i poczekajcie aż kropelki wody odparują a na skórze pozostanie sól. Następnie zatrzyjcie ją powoli z ciała. Taki peeling doskonale wygładzi i dodatkowo ujędrni skórę.

2. Stosuj dietę bogatą w beta-karoten i nienasycone kwasy tłuszczowe.
Beta karoten, czyli prowitamina A, która gromadzi się w tkance podskórnej nadając skórze kolor opalenizny. Oprócz tego jest naturalnym antyoksydantem, spowalnia procesy starzenia skóry, a barwnik zgromadzony w skórze odbija niekorzystne działanie promieni i pełni rolę filtra słonecznego, zapobiegając poparzeniom i zmniejszając nadmierną wrażliwość na słońce. Beta-karoten znajdziemy nie tylko w marchwi, ale także w morelach, melonach, pomidorach, papryce, a nawet w dyni, szpinaku, sałacie i brokułach! Warto więc jeść dużo warzywnych sałatek (np. grecka lub cezar), leczo, zupę pomidorową i pić sok z marchwi, najlepiej ten własnej roboty! Jeśli szukacie gotowego rozwiązania, zawsze można sięgnąć po beta-karoten w tabletkach czy kapsułkach, ale wiadomo- nie należy z tym przesadzać! Nie zapominajcie także o tłuszczach (zwłaszcza tych bogatych w kwasy omega 3 i 6), bo to w nich beta-karoten się rozpuszcza. Warto wzbogacić dietę w ryby, olej słonecznikowy, rzepakowy i oliwę z oliwek. Jeśli chcemy, żeby beta-karoten zadziałał, najlepiej zacząć go spożywać w zwiększonej ilości co najmniej tydzień przed wyjazdem, a najlepiej dwa tygodnie.


3. Nie przesadzaj ze słońcem!
Żeby ładnie się opalić trzeba robić to stopniowo i z umiarem. Leżąc już pierwszego dnia plackiem na plaży i łapczywie łapiąc każdy promień słońca tylko się poparzysz i spędzisz pół urlopu w hotelowym pokoju okładając się panthenolem i okropnie cierpiąc. W dodatku zamiast uzyskać wymarzony efekt złocistej, apetycznie muśniętej słońcem skóry, będziesz wyglądała jak różowa, spuchnięta świnka piggy. Opalenizna będzie nierównomierna, a po powrocie do domu zejdzie ci skóra. Chyba nie tego chcesz? Najlepiej przez pierwsze trzy dni opalaj się ostrożnie i z głową, a godziny między 11 a 14 spędź w cieniu parasola czytając dobrą książkę. Gdy skóra powoli zacznie nabierać złocistego koloru, możesz stopniowo wydłużać czas spędzony na słońcu.

4. Spędzaj czas aktywnie.
Zamiast leżeć plackiem w jednym miejscu przejdź się brzegiem morza, popływaj, pograj w siatkówkę. Dzięki temu opalisz się równomiernie i dodatkowo spalisz trochę kalorii. Na spacer po plaży najlepiej wybrać się rano lub po południu, gdy promienie słońca nie będą padały z góry prosto na nasze ramiona tylko pod kątem, opalając całe ciało. Jeśli mamy już odpowiedni podkład pod dalsze opalanie warto wiedzieć, że nasza skóra najszybciej nabierze brązowego koloru przy wodzie, więc zamiast smażyć się na piasku i konać z gorąca, lepiej posiedzieć na brzegu lub popływać trochę na materacu.

5. Pamiętaj o nawilżaniu!
Odpowiednio nawilżone ciało wygląda pięknie i zdrowo. Należy o tym pamiętać szczególnie, że opalona skóra ma tendencję do przesuszania się. Przede wszystkim regularnie pij wodę i pilnuj, żeby dostarczać organizmowi przynajmniej 2 litry dziennie. Na upalne dni polecam przygotować w dzbanku wodę ze świeżą miętą, lodem i cytryną, pycha! Oprócz tego, że skóra będzie nawilżona i bardziej sprężysta, woda dodatkowo oczyści organizm z toksyn i przyspieszy przemianę materii. Aby jak najdłużej cieszyć się opalenizną lepiej zrezygnować z długich kąpieli w wannie z gorącą wodą na rzecz prysznica. Należy pamiętać, żeby obowiązkowo po każdej kąpieli (a najlepiej 2 razy dziennie) nawilżać i natłuszczać skórę regenerującymi balsamami, kremami czy mleczkami. Najlepiej sprawdzą się balsamy po opalaniu. Ja bardzo polecam POSTHELIOS La Roche Posay, który rewelacyjnie nawilża, natłuszcza a w dodatku pachnie trochę jak plażowe olejki i miło kojarzy się z wakacjami.
6. Sięgnij po produkty poprawiające koloryt skóry.
Jeśli nie możesz się opalać, a marzy Ci się efekt muśniętej słońcem skóry, możesz sięgnąć po naturalne samoopalacze np. masło kakaowe, które przy systematycznym stosowaniu uwalnia melaninę i nadaje delikatny odcień opalenizny. Można także wzbogacić swój ulubiony balsam i przygotować własny bronzer. Sprawdzi się tu olej z marchwii (najlepiej wymieszany ze słonecznikowym, żeby był lepiej przyswajany i bardziej równomiernie się rozprowadzał) lub olej buriti, który jest najbogatszym źródłem karotenu i posiada go nawet 5 razy więcej niż marchew. Naturalnym samoopalaczem jest także ekstrakt z korzeni, świeżych liści lub łupin orzecha włoskiego, który nadaje skórze piękny złoto-brązowy odcień. Za działanie brązujące odpowiada tu juglon, który wchodzi w reakcję z keratyną naskórka. Oprócz tego, że poprawia koloryt skóry, ma także właściwości przeciwnowotworowe. Ekstrakt można uzyskać samemu, wystarczy zetrzeć zielone łupiny orzecha na tarce i wycisnąć sok przez bawełnianą szmatkę lub przez około 8 godzin obgotowywać całe orzechy, następnie odsączyć wywar i dodać łyżkę octu. Orzechy i liście muszą być świeżo zerwane, ponieważ podczas usychania juglon zanika w procesie polimeryzacji. Jeśli wolisz gotowe rozwiązania, zawsze możesz kupić w drogerii samoopalacz, chociaż ja bardziej polecam balsamy brązujące. Mój ulubiony to DAX Perfecta do średniej i ciemnej karnacji, który szybko działa i nie robi plam.
A jakie są Wasze sposoby na to żeby ładnie i szybko się opalić a przy tym nie spalić?

Zobacz także:

24 komentarze:

Maj w zdjęciach!

19:31 Pepa 30 Comments

Czerwiec powoli się kończy, a ja dopiero pokazuję Wam maj w zdjęciach! Niestety przez cały ten czas miałam zepsuty komputer i dopiero teraz mogę nadrobić zaległości. Tym razem zapraszam Was na wycieczkę do Austrii, Polski i Czech!
Po kwietniu spędzonym w Polsce wreszcie mogliśmy wrócić do Wiednia. Oznaczało to kolejną przeprowadzkę i urządzanie się za granicą od nowa, ale już przywykłam do takiego życia i lubię gdy coś się dzieje. Pierwsze dni maja były wyjątkowo ciepłe i słoneczne. Po miesiącu nieobecności zaczęłam odkrywać miasto na nowo. Przez ten czas drzewa zdążyły się zazielenić a w ogrodach, parkach i skwerach zakwitły kolorowe kwiaty. Wszystko było zupełnie inne. Zupełnie tak jakbym widziała stolicę Austrii po raz pierwszy i na nowo się w niej zakochała!
Jeśli macie ochotę zobaczyć więcej zdjęć kwitnących ogrodów, odsyłam Was do wpisu Okiem Pepy: Schönbrunn. W międzyczasie odbył się tam koncert filharmoników wiedeńskich, Sommernachtskonzert. Uczestniczenie w takim wydarzeniu było dla mnie wielkim przeżyciem.
Pogoda dopisywała, więc przez ten czas sporo spacerowaliśmy m.in. odwiedziliśmy kolejny raz wzgórze Kahlenberg, które słynie z pięknego widoku na Wiedeń i winnic. To stamtąd nasz polski król Jan III Sobieski dowodził wojskami w bitwie pod Wiedniem i wypędził Turków. Gdyby widział jak wyglądają teraz niektóre dzielnice uznałby, że to była daremna robota, ale dzięki temu na wzgórzu znajdziemy wiele polskich akcentów m.in. kościół św. Józefa, tablicę upamiętniającą wizytę Jana Pawła II czy bar, w którym można skosztować przysmaków naszej rodzimej kuchni.
A to już na przeciwnym krańcu miasta, czyli bardziej moje okolice. Te okrągłe budowle to byłe zbiorniki z gazem, które zostały przerobione na mieszkania i centrum handlowe z multiplexem. Zauważyłam, że w Wiedniu mało się burzy. Większość obiektów odnawia się i znajduje dla nich inne zastosowanie. Dzięki temu wiele miejsc zyskało nowe życie, a niektóre z nich z czasem stały się nawet turystyczną atrakcją.
W południowej części miasta też znajdują się winnice. Nie są to już jednak miejsca typowo turystyczne jak Kahlenberg, wypoczywają tu mieszkańcy pobliskich dzielnic Favoriten i Simmering. Zaglądam tam gdy zaczynają mnie denerwować tłumy japończyków robiących zdjęcia na Stephansplatzu i wycieczki pod Hofburgiem. Tu mogę nacieszyć się zielenią, spokojem i posłuchać śpiewu ptaków.
A tu już okolice Landstrasse i różowa Vespa (niestety nie moja, ale może kiedyś się takiej dorobię!), Kunsthaus, Mariahilferstrasse i Copa Cagrana, czyli imprezownia na Donauinsel.
Niestety, nie było mi dane nacieszyć się dłużej Wiedniem, bo ze względów zdrowotnych musiałam wrócić sama do kraju. Udało mi się w tym czasie pojechać na małą wycieczkę do Czech. Na zdjęciach park zdrojowy w miejscowości Velké Losiny, widok na Uzdrowisko Priessnitza w Jeseniku i Karlova Studanka.
Wszystkie trzy miasteczka słyną z wodolecznictwa i źródeł termalnych. Spacerując tam czułam się trochę jakbym była w wiedeńskiej dzielnicy Grinzing. W architekturze budynków wyraźnie widać wpływy austriackie, a leżąca pod górą Pradziad Karlova Studanka niem. Bad Karlsbrunn swoją obecną nazwę uzyskała na cześć arcyksięcia Karola Ludwika Habsburga. Zresztą, sanatorium założył w 1780 roku Maksymilian II, najmłodszy syn Marii Teresy. To pewnie dlatego większość kamienic ma żółtą elewację. Jak już pisałam w Okiem Pepy: Schönbrunn, był to ulubiony kolor cesarzowej, więc w tych czasach używano go w całym imperium.
Życie w Karlovej Studance toczy się sennie i leniwie. Wszystko wygląda tu tak, jakby zatrzymał się czas, przez co miejsce wydaje się być nierealne. Miałam wrażenie jakbym nagle przeniosła się do świata uchwyconego na starej, pożółkłej fotografii znalezionej gdzieś na strychu. Uzdrowisko ma niesamowity klimat i jest miejscem jeszcze nie zniszczonym przez turystyczną komercję. To prawdziwa perełka, których niewiele już zostało.

To by było na tyle jeśli chodzi o majowy przegląd zdjęć. Już niedługo pojawi się także wpis z czerwca, a jeśli chcecie być na bieżąco obserwujcie mnie na Instagramie: @epepa.pl :)

Zobacz także:

30 komentarze:

Eveline, Multiregeneracyjny olejek po depilacji 8w1

19:39 Pepa 31 Comments

Jakiś czas temu na spotkaniu śląskich blogerek urodowych otrzymałam do testowania pokaźnych rozmiarów pakę kosmetyków Eveline. W pierwszej chwili kusiło mnie, żeby wszystko pootwierać i popróbować, ale ostatecznie się powstrzymałam. Nie lubię bałaganu i góry napoczętych kosmetyków w łazience, które wiecznie się przewracają i zabierają czas przy sprzątaniu, bo trzeba je zdejmować i znowu układać na półce. Tak, jestem z gatunku tych osób, które mają otwarty tylko jeden żel pod prysznic, jeden balsam i jeden ulubiony szampon do włosów. Mało tego, jest mi z tym dobrze. Nic nie denerwuje mnie tak, jak kurzące się po kątach kosmetyki, z którymi nie mam co zrobić. W drogerii kupuję tylko to, co jest mi potrzebne i staram się, żeby wszystko schodziło na bieżąco, dlatego byłam trochę przerażona ilością prezentów, które dostałam na spotkaniu blogerskim. Pochowałam je wszystkie w szafie i stopniowo sięgałam po to, co akurat mogłoby się mi przydać. Będąc ostatnio u rodziców wyciągnęłam z tego małego magazynu Multiregeneracyjny olejek po depilacji 8 w 1 Eveline, bo potrzebowałam czegoś do olejowania włosów. Nazwa kosmetyku może nie zachęca do nakładania go na głowę, ale skład wyglądał obiecująco, więc zabrałam się za testowanie. Jesteście ciekawe jak się sprawdził?
Opis producenta
Multiregenerujący olejek po depilacji 8 w 1 ZŁOTY KOMPLEKS 7 OLEJKÓW + WITAMINA E to innowacyjny kosmetyk łączący działanie wielu naturalnych substancji intensywnie odżywiających skórę. Olejek ma zbawienny wpływ na skórę po depilacji, doskonale przywraca jej równowagę i spektakularnie poprawia wygląd. Zaawansowana formuła wzbogacona drogocennymi olejkami błyskawicznie koi i łagodzi podrażnienia, intensywnie nawilża i regeneruje, dzięki czemu skóra staje się elastyczna i aksamitnie gładka.

Cena
14,99 zł/ 75 ml

Skład
Na pierwszy miejscu mamy olej sojowy, a zaraz za nim parafinę. Z naturalnych składników znajdziemy tu jeszcze olej słonecznikowy, olejek arganowy, rumiankowy, lawendowy, ekstrakt z nagietka i ekstrakt z rozmarynu. Poza tym emolienty, witaminy E i C, trochę niepotrzebny w tym towarzystwie glikol polietylenowy (PEG-8), substancja zapachowa oraz barwnik. Na szczęście nie dodano żadnych silikonów, a wskaźnik zawartości olejków w olejku jest wysoki, co jest bardzo ważne, bo tak naprawdę różnie z tym bywa i często płacimy krocie za coś, co przy olejku nigdy nie powinno stać. Jak na drogeryjną mieszankę moim zdaniem skład jest bardzo fajny.

Moja opinia
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy zanim jeszcze zaczęłam testować kosmetyk był stosunek wielkości opakowania do produktu. Mówiąc po ludzku: producent robi nas w balona stosując tanie sztuczki marketingowe sprzed dziesięciu lat i pakuje kosmetyk w dwa razy większe opakowanie. Idziemy sobie do drogerii, wrzucamy produkt do koszyka najczęściej nie czytając w pośpiechu ile ma ml pojemności, a w domu mina nam rzednie, gdy okazuje się, że połowa zawartości kartonika to powietrze. Niby nic wielkiego, ale nikt nie lubi gdy robi się z niego idiotę, a taką strategią firma pokazuje swój brak szacunku do klienta. To tak jakby ktoś do nas, ciemnych mas, mówił : Nie przeczytało się drobnym druczkiem pojemności, oj nie przeczytało! Zrobiliśmy cię w konia, ha ha ha! Nie wiem jak Was, ale mnie to zniechęca do marki i kolejnych zakupów, bo mam wrażenie, że ktoś chce mnie naciągnąć i boję się jaką niespodziankę zafundują mi następnym razem.
Mogłabym się jeszcze przyczepić do parafiny na drugim miejscu w składzie, ale się nie przyczepię, bo działanie kosmetyku jest bardzo dobre. Multiregeneracyjnego olejku używałam do włosów i w tej roli spisał się rewelacyjnie. Nakładałam go od końcówek do połowy długości, trzymałam około 20 min po czym myłam głowę tak jak zawsze. Po wysuszeniu końcówki były odpowiednio nawilżone, a włosy lśniące i przyjemnie gładkie w dotyku. Plusem kosmetyku jest także delikatny zapach, który nie przytłacza po pewnym czasie i nie gryzie się z perfumami tak jak na przykład olejek Nuxe. Plastikowe, niewielkich rozmiarów opakowanie jest łatwe w transporcie, dzięki czemu idealnie sprawdzi się podczas wakacyjnych podróży. Kosmetyk testowałam gdy byłam u rodziców w Polsce i dzieliłam się nim z mamą z tym, że ona używała go do ciała mieszając z ulubionym balsamem. Była bardzo zadowolona z efektów i poprosiła mnie, żebym jej go zostawiła.

Zalety Wady
Działanie! Dobrze sprawdza się stosowany zarówno do ciała jak i do olejowania włosów. Opakowanie dwa razy większe od kosmetyku, czyli ktoś tu bardzo perfidnie robi nas w konia!
Poręczne, niewielkich rozmiarów plastikowe opakowanie, które świetnie sprawdzi się w podróży. Olej mineralny na drugim miejscu w składzie.
Całkiem przyjemny skład. Zamiast silikonów naturalne oleje i ekstrakty roślinne.
Delikatny, neutralny zapach.

Ocena
Multiregeneracyjny olejek 8w1 to kosmetyk, który z przyjemnością mogę Wam polecić i to nie tylko do stosowania po depilacji, ale ogólnie do codziennej pielęgnacji. Fajnie sprawdza się też do olejowania włosów. To zdecydowanie najlepszy olejek firmy Eveline jaki miałam okazję testować.
4/5
Bardzo dobry!

Zobacz także:

31 komentarze:

Nowości w mojej szafie! #2

20:17 Pepa 32 Comments

Pamiętacie poprzedni wpis o nowościach w mojej szafie? Obiecałam, że po powrocie do Wiednia pokażę Wam ciuchy, które zostały na miejscu i nie mogłam wtedy zrobić im zdjęć. Jesteście ciekawe co jeszcze wpadło w moje ręce? Zapraszam na przegląd pepowej szafy! :)
Sukienka z H&M, którą upatrzyłam sobie w Wien Mitte i długo koło niej chodziłam, aż w końcu dostałam od M. na Zajączka :)
Sukienka Terranova, kupiona w Silesia City Center za 30 zł
Bluzka Stradivarius, 69 zł. Kupiłam sobie na Dzień Dziecka, a co! :D
Bluzka na ramiączkach New Yorker za 7,95 euro. Na wieszaku wygląda niepozornie, ale gdy zmierzyłam wiedziałam, że muszę ją mieć! Ma świetny dekolt.
Komplet bransoletek New Yorker za 3 euro. Zazwyczaj nie kupuję biżuterii w sieciówkach, bo jestem uczulona na nikiel i muszę nosić srebro. Mogę sobie pozwolić tylko na plastikowe gadżety bez metalowych zapięć.
Bikini 20 euro Pimkie, okulary 3 euro (pokazywałam już je tu: Zakupy w Primarku! #2) i ręcznik plażowy z famimgami 8 euro Primark.
Zobacz także:

32 komentarze:

10 filmów w podróżniczo-wakacyjnym klimacie!

19:01 Pepa 30 Comments

Lubicie podróżować? Ja uwielbiam poznawać nowe miejsca, ich historię, kulturę i ludzi je zamieszkujących. Niestety nie zawsze mam okazję i możliwość pojechać tam, gdzie akurat bym chciała, ale od czego są książki, filmy i Internet? Dzięki takim wirtualnym podróżom można zobaczyć troszkę świata i dowiedzieć się czegoś nowego nie ruszając się z kanapy. W dzisiejszym wpisie prezentuję Wam 10 filmów w podróżniczo-wakacyjnym klimacie. W każdym z nich przewija się wątek podróży, ale są od siebie całkowicie różne. Mam nadzieję, że dzięki temu każda z Was znajdzie na tej liście coś dla siebie.
Vicky Christina Barcelona (2008)
Dwie młode Amerykanki, Vicky i Cristina przyjeżdżają na wakacje do Barcelony. Vicky, inteligentna i czuła, ma niedługo wyjść za mąż. Otwarta na emocjonalne i seksualne przygody Cristina to jej zupełne przeciwieństwo. Podczas pobytu, obie bohaterki dają się wciągnąć w niekonwencjonalną, romantyczną i seksualną przygodę z Juanem Antonio, charyzmatycznym malarzem, uwikłanym w burzliwą i skomplikowaną relację ze swoją byłą żoną, Marią Eleną. Zanurzony w soczystej zmysłowości Barcelony, „Vicky Cristina Barcelona”, to zabawny, inteligentny film, ukazujący miłość we wszystkich jej przejawach.
Inne filmy z europejskiej serii Woody'ego Allena: O północy w Paryżu (2011), Zakochani w Rzymie (2012)

Przed wschodem słońca (1995)
W pociągu do Wiednia Amerykanin spotyka piękną Francuzkę. Mimo że dziewczyna planuje kontynuować podróż, młodzi, by nie przerywać ciekawej konwersacji, decydują się na wspólną wędrówkę po stolicy Austrii. Błahe rozmowy przeradzają się w poważne tematy, a wzajemne zauroczenie w uczucie.
Kolejne części: Przed zachodem słońca (Paryż, 2004), Przed północą (Grecja, 2013)

Witaj na południu (2010)
Alberto jest naczelnikiem urzędu pocztowego w małej miejscowości w północnych Włoszech. Pod presją żony Silvii jest gotów zrobić cokolwiek, byleby tylko uzyskać przeniesienie do oddziału w Mediolanie. Chcąc zwiększyć swoje szanse na zatrudnienie, Alberto udaje osobę niepełnosprawną. Fortel wychodzi jednak na jaw i za karę mężczyzna zostaje delegowany do placówki znajdującej się w Kampanii - na południu Włoch, co dla mieszkańca północy jest istnym dramatem. Pełen uprzedzeń, wyrusza sam do Kampanii, która kojarzy mu się z camorrą, tonami śmieci na ulicach i obibokami. Na miejscu, ku wielkiemu zaskoczeniu, Alberto poznaje przepiękną okolicę, spotyka życzliwych ludzi i zyskuje nowego przyjaciela – listonosza Mattię, któremu postanawia pomóc odzyskać serce pięknej Marii. Tymczasem Silvia i przyjaciele z północy - nieświadomi faktów - uważają Alberta za prawdziwego bohatera. Co on im teraz powie?

Niebiańska plaża (2000)
Richard, młody Amerykanin znudzony cywilizacją, zostawia wszystko za sobą i wyrusza do Tajlandii na spotkanie prawdziwej przygody, dla której jest gotów zaryzykować nawet swe życie. Lecz gdzieś na pewnej idealnej, wręcz nierzeczywistej plaży odkrywa, że marzenia mają swoją cenę. Okazuje się, że owa niebiańska plaża kryje w sobie tajemnicę, za którą wielu gotowych jest zginąć. Film pokazuje, że mroki życia mogą zawładnąć nawet najbardziej rajskim ze światów.

Smak życia (2002)
Dwudziestoparoletni Xavier, wychowywany przez samotną, nadopiekuńczą matkę, piastujący nudną, ale bezpieczną posadę urzędniczą, otrzymuje propozycję pracy w Ministerstwie Finansów, w sekcji współpracy z Hiszpanią. Warunek jest jeden: roczny pobyt w tym kraju. Xavier wyjeżdża zatem do Barcelony. W wynajętym mieszkaniu, wśród zgiełku i bałaganu, zastaje kilkoro współlokatorów. Wspólne posiłki, imprezy i kłopoty bardzo zbliżają mieszkańców. Chłopak wpada w oko poznanej w czasie podróży niespełnionej mężatce Anne-Sophie.
Kolejne części: Smak życia 2 (2005), Smak życia 3, czyli chińska układanka (2013)

Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów (2005)
Po raz pierwszy od początku ich przyjaźni, Lena, Tibby, Bridget i Carmen muszą spędzić lato osobno. Lena odwiedza dziadków w Grecji, Tibby zostaje w domu i kręci film, Bridget jedzie na obóz sportowy do Meksyku, a Carmen odwiedza ojca w Południowej Karolinie, gdzie odkrywa szokujący sekret. Mimo rozłąki dziewczyny znajdują sposób na porozumiewanie się ze sobą - magiczną parę spodni, które pasują na każdą z nich.
Kolejne części: Stowarzyszenie wędrujących dżinsów 2 (2008)

Eurotrip (2004)
Licealista Scott koresponduje przez internet z osobą z Europy, o pseudonimie "Mieke", która pomaga mu otrzymywać najlepsze stopnie z języka niemieckiego, rozwiązując za niego zadania domowe. Gdy "Mieke" proponuje chłopakowi spotkanie "na żywo", Scott początkowo panikuje, obawiając się, że ma do czynienia ze starszym mężczyzną o podejrzanych upodobaniach seksualnych. Kiedy okazuje się, że internetowy przyjaciel w rzeczywistości jest atrakcyjną dziewczyną, chłopak decyduje się odbyć podróż po Europie w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela Coopera i dwóch bliźniaków - Jenny i Jamie. Wycieczka po Europie, której celem jest Berlin, zamienia się w fascynującą i niezapomnianą przygodę.

Rzymskie wakacje (1953)
Księżniczka Anna (Audrey Hepburn) podróżuje po Europie. Od zawsze towarzyszy jej sztab doradców, guwernantek i lokajów. W Rzymie znużona życiem według sztywnych reguł, Anna ucieka służbie, by zasmakować normalności. Spotyka dziennikarza, Joe Bradleya, który oferuje jej gościnę w swym skromnym mieszkaniu. 

Szef (2014)
Carl Casper jest szefem kuchni renomowanej restauracji w Los Angeles. Podchodzi do pracy z wielką pasją, a każda potrawa, którą wymyśla, to prawdziwe dzieło sztuki. Jednak kłótnia ze znienawidzonym krytykiem kulinarnym, w której znaczący udział ma niefortunny i niezwykle popularny wpis Carla na Twitterze oraz wynikły z tego konflikt z właścicielem restauracji, powodują, że Carl rzuca pracę. Postanawia zacząć wszystko od nowa, korzystając ze wsparcia przyjaciół – pięknej kelnerki Molly, z którą romansuje, swojej byłej żony i jej obecnego partnera. Wkrótce jego nowy projekt, mobilny bar szybkiej obsługi, staje się głośny w całej Ameryce, zaś Carl zyskuje sławę twitterowego celebryty.

Prosta historia (1999)
Film opowiada o sześciotygodniowej odysei Straighta, który postanawia pojednać się z chorym bratem. Nie rozmawiał z nim od ponad dziesięciu lat. Ponieważ już dawno odebrano mu prawo jazdy i w dodatku niedowidzi, postanawia wyruszyć w drogę jedynym dostępnym mu wehikułem - małym traktorem z przyczepą. Przemierza 300 mil lokalnymi drogami, pośród pól i łąk Iowy i Wisconsin. Jadąc wolno może podziwiać zmieniający się krajobraz i kontemplować zachody słońca, ma czas na rozmowy z napotkanymi ludźmi, a na noc zatrzymuje się tam, gdzie akurat zastał go zmrok - na skraju lasu lub pola. Jest wolny - żyje pełnią życia, na swój sposób i w swoim tempie.
Znacie? Lubicie? Jakie filmy o tematyce podróżniczej polecacie?

30 komentarze:

KOSMETYCZNY HAUL!

18:45 Pepa 43 Comments

Witajcie Kochane! Wszystko szczęśliwie się u mnie skończyło i nareszcie wróciłam do Wiednia. Czuję się teraz bardzo dobrze i postaram się nadrobić blogowe zaległości. Na początek pokażę Wam moje kosmetyczne zakupy. Dawno nie publikowałam takich wpisów, więc trochę się tych nowości zdążyło nazbierać. Kto ciekawy co nowego przybyło, zapraszam na przegląd łowów!

43 komentarze:

Letnie ubrania i nowe kosmetyki w Lidlu!

18:17 Pepa 15 Comments

Widziałyście już najnowszą gazetkę Lidla? Mnie bardzo zaciekawiła ich oferta i mam nadzieję, że zdążę w poniedziałek zajść do marketu i pooglądać co nowego przywieźli zanim wszystko zostanie rozkupione. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to tego dnia będę wracała do Wiednia i może wreszcie M. uda się naprawić mojego laptopa, w którym mam wszystkie zdjęcia do recenzji kosmetyków i innych wpisów. Oby! Póki co zapraszam Was na przegląd gazetkowy.

LIDL
od 15.06
STR. 1
Z ubrań najbardziej zainteresowała mnie niebieska sukienka za 27.99, bo dość dobrze mi w takim fasonie a kolor też bardzo lubię. Przyjrzę się też szortom plażowym. W zeszłym tygodniu kupiłam mojemu M. męskie szorty z Lidla i są naprawdę fajnej jakości!
https://lidl.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-lidl-15-06-2015,14129/5/
Podoba mi się też czarna sukienka za 24.99 i na pewno ją sobie obejrzę, bo takich nigdy za wiele!
https://lidl.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-lidl-15-06-2015,14129/12/
Od 18 czerwca dostępna będzie nowa kolorówka Cien m.in tusze do rzęs, cienie do powiek, pomadki i błyszczyki.
https://lidl.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-lidl-15-06-2015,14129/14/
Oprócz tego pojawią się lakiery Wibo w najmodniejszych kolorach tego lata, saszetki z maseczkami do twarzy i serum z olejkami, owocowe peelingi do ciała i żele pod prysznic Palmolive w świetnej cenie 3.99! W Wiedniu za żele tej firmy trzeba dać ponad 3 euro, więc na pewno zrobię sobie zapas!
https://lidl.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-lidl-15-06-2015,14129/15/
Oprócz tego pojawią się stroje i szorty kąpielowe. Ostatnio kupiłam sobie w Pimkie bardzo podobne bikini do tego koralowego z frędzlami w prawym dolnym rogu strony tylko jasnomiętowe i jestem bardzo zadowolona.
https://lidl.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-lidl-15-06-2015,14129/16/

Spodobało Wam się coś z tej oferty?

15 komentarze: